Sahara zdobyta

Taroudannt - Zagora - Mhamid

Kasia zasypia w k@fejce, wiec bedzie krotko...
W ostatnich dniach bawilismy w oazie Mhamid, polozonej na granicy Sahary (i Algierii :). Jeszcze mamy piach w zebach.
Akurat w tych dniach w Mhamid odbywal sie festiwal muzyki nomadow, ale my zaszylismy sie na biwaku posrod wydm (6 km. od samej wioski). Nic nas ponoc nie minelo, bo festiwal okazal sie niewypalem (tak relacjonuja inni turysci).
A my w kolei przysluchiwalismy sie muzyce granej przez naszego gospodarza Ibrahima, rozbijalismy sie po pustyni kamelami i cieszylismy towarzystwem dziwnych ludzi (jakas kanadyjska sekta i podstarzaly indo-hipiso-jogin z kolezanka). Bylo git!
Teraz jestesmy w Ouarzazat i jutro ruszamy do kanionu Dades.

2 komentarze:

  1. Zdjęcia świetne - tak trzymać.
    Powodzenia.
    Jarek

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Tutaj klania sie geograf, ktory w tej chwili siedzi na praktykach w austrackich Alpach - Magda Wyczolkowska! Dostalam maila z linkiem do waszego bloga i zamierzam go sledzic w wolnych chwilach w pracy - fajnie, ze go zrobiliscie! Pozdrawiam i powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń